Forum Forum o Tokio Hotel

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

.:::Tokio Hotel ?! Nigdy w życiu :):::.[7]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Tokio Hotel Strona Główna -> Wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 17:54, 18 Wrz 2006    Temat postu: .:::Tokio Hotel ?! Nigdy w życiu :):::.[7]

Na początku będzie trochę nudno, ale już gdzieś w szóstej części będzie weselej, obiecuję...póki co...

.:::Część 1:::.

- Masz mój puder ?! – do mojego pokoju wpadła Kelly świdrując mnie wzrokiem trzymając pustą kosmetyczkę.
-Taa, jasne…a czy przypadkiem nie zauważyłaś, że ja się nigdy w życiu nie malowałam ? – odpowiedziałam z łóżka na którym właśnie leżałam. Kelly wyszła poirytowana z mojej sypialni trzaskając drzwiami.
- Co za idiotka…- mruknęłam pod nosem przekręcając się na drugi bok. Nagle z dołu usłyszałam głos mamy.
- Nicole, skarbie, zejdź na moment!!!
- O Jezu…! Czego znowu ? – spytałam sama siebie zwlekając się z łóżka.. Zeszłam po schodach do kuchni gdzie mama rozpakowywała pudła, w których były wszystkie garnki i rondle, jakie zdążyła sobie pokupować.
- Ile razy mam Ci powtarzać, mamo… - zaczęłam wchodząc do kuchni – że mam na imię Nikki, a nie Nicole.
- Oj, wiem wiem, ale zawsze zapominam…
- To sobie zapisz na ręce będziesz miała ściągę…
- Nie bądź bezczelna. Lepiej weź swoje pudła z dużego pokoju i zanieś na górę. – powiedziała mama wskazując na cztery brązowe pudła z pięknym czarnym napisem ”Nikki” na każdym z nich.
- No dobra, tylko jak wyląduje w szpitalu z przepukliną to mnie cholera zdusi.
- Nie przesadzaj, nie są aż tak ciężkie…
- Mówisz tak bo masz pokój na parterze… - mruknęłam
Wzięłam się za podnoszenie pudła, kiedy nagle moja kochana siostrunia pogłośniła telewizor, przy, którym od jakiegoś czasu majstrowała. Nagle z głośników wydobyła się melodia „Shrei”.
Akurat stałam niedaleko jednego z nich.
- O, fuck! Ścisz to!
Kelly, co prawda niechętnie, ale ściszyła.
- Ty kretynko! Chcesz żebym przez Ciebie uszy straciła ?!!! – wydarłam się
- Tak!
- Wrrrr….idiotka! Zaraz tu zwariuje! Idę na spacer z Aleksem. Wrócę za godzinę. – zwróciłam się do mamy i wyszłam przed dom zatrzaskując za sobą drzwi.

***
- Nie dość, że przeprowadziłam się do miasta gdzie pełno jest Tokio Hotel to jeszcze ta psychiczna kobieta puszcza mi ich na okrągło w domu! Coś czuje, że zwariuje tu prędzej niż gdybym siedziała za kratkami na jakimś kompletnym zadupiu.
Szłam przed siebie z psem u boku mijając przystanki, mury, budynki, które były całe oblepione plakatami zespołu z następną datą koncertu.
- Jezu…ludzie mają tu jakąś obsesje na ich punkcie – mruknęłam mijając kolejny mur gdzie tym razem napis na nim głosił „Tokio Hotel Rulezzzzz”. W tym momencie Aleks szarpnął smycz, a ja pięknie wylądowałam w wielkiej kałuży błota.
- Aleks do stu diabłów ! – wrzasnęłam na całe gardło na co mój pies zareagował głośnym szczeknięciem.
- Świetnie…- mruknęłam próbując wyleźć z obrzydliwej glajdy – Wrr...Do cholery, czemu moje życie musi być zawsze na nie ?!!!!!!!
Wtem przede mną wyrosła osoba, którą w tej chwili najmniej chciałam widzieć. Chłopak o wzroście 174 cm z dziwną fryzurą na głowie i wielkimi czarnymi okularami na twarzy.
- Może ci pomóc ? – zapytał Bill Kaulitz
- Nie dziękuje. – powiedziałam oschle
Dalej starałam wydostać się z bajora, ale wcale nie było to łatwe, gdy najsławniejszy chłopak w Niemczech stał nad Tobą i gapił się jak się męczysz.
- A może jednak ? – spróbował jeszcze raz B.Key tym razem wyciągając rękę w moją stronę widocznie czekając aż mu podam swoją. Po wyczerpującej walce z brązową mazią wreszcie się poddałam i podałam dłoń znienawidzonemu przeze mnie chłopakowi.
- Dzięki. – powiedziałam otrzepując się z błota, biorąc Aleksa przez, którego miałam nieprzyjemność spotkać Billa Kaulitza i już chciałam odejść gdy brunet mnie zatrzymał.
- Poczekaj. Może powiesz chociaż jak masz na imię ? – zapytał
- A nie mogę zostać dla Ciebie „dziewczyną z błota” ? Poza tym nie sądze żebyśmy znowu mieli się spotkać, więc raczej nie potrzebujesz mojego imienia do szczęścia.
I odeszłam pozostawiając Kaulitza w niespełnionym życzeniu poznania mojego imienia.
Wchodząc do domu cała w błocie ruszyłam w stronę salonu, gdy mama zatrzymała mnie w kuchni.
- Matko Boska gdzieś ty była ?! – zawołała widząc mnie umorusaną od stóp do głów w błocie.
- Jak to gdzie ?!Poznawałam uroki Niemiec. Teraz już wiesz dlaczego nie chciałam się tu przeprowadzać ? – rzuciłam mamie wyzywające spojrzenie i weszłam do salonu gdzie wpadłam na Kelly trzymającą różowy lakier do paznokci w dłoni.
- Uważaj jak chodzisz łamago – powiedziała, kiedy stanęłam jej na drodze do kuchni
- I to mówi dziewczyna, która nie umie odkręcić sobie butelki z lakierem do paznokci ? – zadrwiłam i ruszyłam do mojego pokoju gdzie walnęłam się na łóżko nadal mając przed oczami Billa Kaulitza i myśląc o tym, że przeprowadzka tutaj była najgorszą z wielu decyzji jakich moi rodzice podjęli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Akemi dnia Wto 17:21, 19 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanae
Administrator



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:27, 18 Wrz 2006    Temat postu:

Wiesz Agacia po 4 czy tam 3 pierwszych częściach pisałam Ci ze za szybko sie to dzieje ale sie później rozkręciło i było DAS COOLXD
I jest śmieszne XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Johnny&Roger




Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:49, 18 Wrz 2006    Temat postu:

No ja mam nadzieję, że się rozkręci! Nie uważasz, że to jest zbyt... stereotypowe? I fabuła i główna bohaterka.
Ale gusta są różne i ja mam to na względzie
Więc długo nie myślę i uciekam w tym momencie
Emilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Johnny&Roger




Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:02, 19 Wrz 2006    Temat postu:

Emilka ty nie cytuj tu Łony tylko się wypowiadaj. Boś jedno zdanie napisała na temat ale za to jakże treściwe i prawdziwe. Temat troszku tak jakoby oklepany ale nigdy nic nie wiadomo! Może się okaże, iż bohaterka będzie kochanką ojca Billa... No kurde nieważne. Mam nadzieję, że wymyślisz coś oryginalnego...I raczje trudno spotkać Billa na ulicy nie sądzisz? I to jeszcze w biały dzień... Przeciez fanki by go rozszarpały. Ja rozumiem fikcja literacka i ble ble ale fakt faktem. To kio Hotel już raczej nie może sobie takło spacerować po ulicy. Ok życze weny i to tyle Razz
Sonia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 17:20, 19 Wrz 2006    Temat postu:

Dzisiaj publikuję 2 część mojego opowiadania. Dzięki za uwagi dotyczące mojej "twórczości". Wezmę sobie je do serca...No, a teraz nastęna część. Mam nadzieję, że się spodoba

.:::Część 2:::.

Siedzę, a właściwie leżę w dość nietypowej pozie na moim łóżku i rozmyślam co jeszcze mi się dzisiaj przytrafi. Cokolwiek to będzie na pewno nie będzie to przyjemne. Takim jak ja nie przytrafiają się przyjemne rzeczy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Wiedziałam. – powiedziałam do siebie – Można wejść ! – wrzasnęłam w stronę drzwi
- Nicole, skarbie, w porządku ? –
- Nie jest w porządku kiedy nazywasz mnie Nicole ! – odparowałam schodząc z łóżka i stając przed mamą z miną, która, a przynajmniej miałam taką nadzieje wyraża wielkie oburzenie.
- Przepraszam…eee…Nikki.
- Wszystko w porządku. – odpowiedziałam siadając z powrotem na łóżko
Popatrzyłam na mamę, która nadal stała wpatrując się we mnie jakby oczekiwała dalszej części odpowiedzi.
- Pewnie zaraz zacznie się trucie typu ”co wywołuje twoje niezadowolenie i złe wibracje?” – pomyślałam kiedy mama zamknęła drzwi, które do tej pory trzymała za klamkę i usiadła obok mnie.
- Na pewno wszystko w porządku ? Przecież wiem, że przechodzisz przez ważny okres w swoim życiu. Okres dojrzewania. Jeśli chcesz ze mną porozmawiać…
- Nie. Nie chce. – odpowiedziałam trochę oschle
- No dobrze. Ale jeśli będziesz potrzebowała pomocy wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.
I wyszła, a ja zaraz po tym rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wrzeszczeć w niebogłosy.
- JA TU ZWARIUJE PRĘDZEJ NIŻ GDYBYM SIEDZIAŁA NA BEZLUDNEJ WYSPIE PRZEZ 25 LAT!!!!!!!!AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!

***
- Nie! Nigdy się na to nie zgodzę!!! – wrzasnęłam w stronę mojej matki po czym trzasnęłam drzwiami od mojego pokoju
- Twoja siostra zawsze o tym marzyła, a teraz nadarza się świetna okazja. – tłumaczyła mi mama przez drzwi
Wstałam z fotela, na, którym przez jakiś siedziałam i otworzyłam drzwi, za, którymi stała moja matka i debilka czyli moja siostra.
- Po raz tysięczny mówię: Nie będę stała w dusznej hali, pośród Barbie piszczących do tych debili, co trzepią się jak opoła za wozem na scenie!
I zamknęłam im drzwi przed nosem. Ale nie na długo. Po kilku minutach wpadła do mojego pokoju Kelly z żądzą mordu w oczach.
- Puka się! Jeszcze się tego nie nauczyłaś? – mruknęłam do Debilki.
- Nauczyłam się! Za to ty nie nauczyłaś się, że nie obraża się Tokio Hotel!
- O, Boże, jaki straszny grzech popełniłam. I co mi teraz zrobisz? Pobijesz mnie?
- Żebyś wiedziała!
I skoczyła do mnie ze swoimi łapami z dwumetrowymi tipsami.
- Ej, uważaj sobie trochę z tymi łapami ty niedorobiony X-menie.
Po czym spojrzała na swoje dłonie w obawie, że złamał się jej sztuczny paznokieć. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale ona spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę w moją stronę i udrapnęła mnie.
- Ty chora babo! Teraz przesadziłaś! – wrzasnęłam i rzuciłam zwalając ją z nóg.
Tak szamotałyśmy się na podłodze jakieś 5 minut starając dowalić sobie nawzajem. Mi udało się uderzyć moją siostrę w twarz z otwartej dłoni. Nieźle, co?
Ale niedługo trwała moja radość, bo zaraz potem pojawiła się moja matka i kazała nam przestać, a mi jeszcze do tego przeprosić tą obsesyjnie zakochaną w tych debilach wiedźme.
- Nigdy jej nie przeproszę! A swoją drogą jej nie każesz mnie przepraszać za to, że rozdrapała mi rękę tymi swoimi pazurami.
Wskazałam na moją ranę, która pięknie widniała na moim przedramieniu.
- Zresztą nieważne. Możecie już sobie iść?! – zwróciłam się w ich stronę
- Tak, możemy, ale ty nie będziesz mogła przez następne dwa tygodnie. – odpowiedziała mama wskazując na mnie palcem.
- CO?!!!!! – wrzasnęłam z oburzeniem – Nie dość, że ona…- tu wskazałam na Debilke – zaczęła to jeszcze JA dostaje po głowie.
- Och, przestań. Ona przynajmniej Cię nie spoliczkowała.
- Ale zdarła mi skórę!
- Nie przesadzaj! Poza tym zaraz ojciec wróci na obiad, a wy macie go nie denerwować.
Już nic się nie odezwałam tylko czekałam, aż wreszcie te dwie dziwne formy życia wyjdą z mojego pokoju. Zaraz po tym ja trzasnęły drzwi włączyłam radio, a z głośników poleciała melodia Complicated, Avril Lavigne.

***

- Więc jak wam minął dzień? – spytał się ojciec kiedy mama podała na stół obiad i wszyscy usiedliśmy przy stole. Ja jak zwykle grzebałam w swoim talerzu i się nie odzywałam. Debilka opowiadała coś o tych popaprańcach i ich koncercie, a mama, co jakiś czas dopowiadała.
Nagle zapadła długa cisza, a ja, ponieważ ich nie słuchałam nie wiedziałam, dlaczego. Spojrzałam na nich znad swojego talerza i ku mojemu zdziwieniu wszyscy wpatrywali się we mnie.
- No, co? – spytałam przełykając kawałek mięsa
- Nie słuchałaś nas? – spytał ojciec
- Jesteście moją rodziną…ja was nie słucham.
- A niedobrze, bo padła decyzja dotycząca Ciebie – uświadomiła mnie mama
- Mam szlaban to już wiem nie musicie mi tego spisać na papierze.
- Nie o to chodzi – powiedział mi tata
- A o co? – spytała patrząc na całą trójkę podejrzliwie
- Zdecydowaliśmy, że idziesz na koncert razem z siostrą.
- CO? – krzyknęłam oburzona podnosząc się z krzesła wywalając całą miskę z kukurydzą na podłogę
- To już postanowione. To kara za bicie siostry.
- To nie wystarczy już szlaban?! – krzyknęłam
Tata spojrzał na mnie, a już wiedziałam, że z nim nie wygram. Po kolacji pozbierałam kukurydzę, którą rozrzuciłam i poszłam do swojego pokoju by tam zwariować już do reszty.

Mam nadzieję, że się podobało


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 15:49, 22 Wrz 2006    Temat postu:

Dzisiaj publikuje 3 część. Wiem, że ta historia naprawdę bardzo, bardzo mało prawdopodobna, ale jak ją pisałam to jakoś nie miałam weny...Smile

.:::Część 3:::.

- To ten dzień.– mruknęłam do siebie leżąc na swoim łóżku o 9:00 rano.
Właśnie dzisiaj ma się odbyć największa tragedia mojego życia. Koncert Tokio Hotel zacznie się o 20:00, a moja chora siostra już chce być na miejscu o18:00. Ja naturalnie nie mogę się sprzeciwiać, jeśli nie chce zarobić następnych dwóch tygodni szlabanu.
Zeszłam na dół na śniadanie gdzie moja siostra siedziała cała w skowronkach przy kuchennym stole i ściskała dwa bilety na koncert.
- O, Boże! – jęknęłam – Jeszcze chwila, a oprawisz je w diamentową ramkę.
- Żebyś wiedziała, że tak zrobię, a Tobie nic do tego. – warknęła w moją stronę
Już nic się nie odezwałam, bo naprawdę szkoda mi już było słów. Wtem do kuchni weszła mama.
- Cześć dziewczynki! Jadłyście już? – spytała
- Ja chciałam zjeść, ale odebrało mi apetyt, kiedy zobaczyłam jak Kelly wdzięczy się do tych biletów.
I wyszłam zostawiając je w kuchni na następnej pogawędce o tym, jaki to Bill jest śliczny.

***

- Pośpiesz się! Musimy już jechać! – wrzeszczała Kelly, która już od pół godziny stała na dole poprawiając makijaż czekając przy tym, aż się wyszykujemy.
Poszłam na dół, ale gdy tylko weszłam do kuchni, gdzie Kelly czekała trzymając lusterko w ręku o mało go nie wypuściła.
- W coś ty się ubrała?! – krzyknęła na mnie Debilka oglądając mnie od stóp do głów
- W ubranie…? – spytałam z ironią w głosie
Byłam ubrana normalnie. Czarne pomazane glany, wyprane dżinsy i czarna koszulka z uśmiechniętą marihuaną. Mogła mieć zastrzeżenia do moich czarnych włosów, których nie czesałam od rana a teraz były związane w dwie niezbyt równe kitki, ale reszta była w porządku. Przynajmniej mnie się tak wydawało.
- No dobra nieważne. To Twój wygląd nie mój. – powiedziała przy tym wołając tatę – Tato, jesteś już gotowy ?
- Tak, tak jestem. Ale tak właściwie, po co miałem się szykować skoro ja was tam tylko podwożę?
- A co będzie jak ich spotkamy w drodze do hali? Trzeba być przygotowanym na wszystko. – powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.
- No tak. Pewnie nas zatrzymają i spytają o drogę…- mruknęłam do siebie idąc do samochodu.

*
- No, to dziewczynki…bawcie się dobrze.- powiedział tata na odchodne i pojechał.
Kelly pomachała na pożegnanie, a ja udawałam, że strasznie zainteresował mnie kamyk leżący na środku chodnika.
- Chodźmy przed hale.– powiedziała Debilka ciągnąc mnie za koszulkę
- Ja umiem chodzić, nie musisz mnie za sobą ciągnąć. – powiedziałam ze złością wyrywając się jej.
Szłyśmy w stronę ogromnego budynku przez jakieś dobre pięć minut, bo, Debilka co jakiś czas wyjmowała lusterko i poprawiała sobie makijaż. Gdy już dotarłyśmy przed wejście zobaczyłyśmy chyba z tysiąc kłębiących się dziewczyn przed metalowymi drzwiami. Wszystkie piszczały wysokimi głosikami i trzymały w rękach wielkie transparenty z napisami, które głosiły coś w stylu „Bill, ożeń się ze mną” albo „Tom, jesteś cudowny”. Gdy tylko to zobaczyłam chciałam zawrócić i biec za samochodem mojego taty, ale wiedziałam, że i tak go nie dogonię, a nie zamierzam taki kawał iść na pieszo, więc byłam zmuszona do bycia w towarzystwie tych różowych Barbie.
Podeszłyśmy bliżej rozwrzeszczanego tłumu, a mi już po pół minucie chciały odpaść uszy. Nie wiedziałam, co zrobić, żeby tu nie być. Ale nagle coś mnie olśniło.
- Chcesz coś do picia?! – wrzasnęłam w stronę mojej siostry, która teraz dołączyła się do tłumu różowych dziewczyn.
- Taaaak! – odwrzasnęła skacząc razem z resztą
Kierowałam się więc w stronę automatu, którego zauważyłam na tyłach budynku gdy szłyśmy do tego tłumu.
- Wreszcie cisza!- ucieszyłam się kiedy dotarłam na tył budynku gdzie nie było już, aż tak słychać wrzasku zwariowanych Barbie.
Podeszłam do automatu i wrzuciłam parę centów na Colę w puszce. Nacisnęłam guzik i napój wyleciał. Otworzyłam, upiłam łyk i już chciałam wracać przed budynek, kiedy coś stanęło mi na drodze, a raczej ktoś. Odbiłam się od tej osoby przy tym wylewając sobie połowę Coli.
- Uważaj jak chodzisz baranie! – wrzasnęłam kiedy zobaczyłam kto mnie pozbawił jedynego trunku na dzisiejszy i tak już koszmarny wieczór. Był to bez wątpienia człowiek, którego i tak niestety bym zobaczyła tego dnia. Tyle, że wtedy nie byłby tak blisko.
- Ja mam uważać?! To ty wylałaś na mnie Cole. – młodszy Kaulitz zaczął się bronić
- Nie musiałeś stać za mną w odległości 5 milimetrów. Gdybyś stał dwa metry dalej nic by się nie stało.
Bill przez chwilę stał w milczeniu przyglądając mi się uważnie. Ja nie wytrzymałam tego spojrzenia i musiałam w końcu się odezwać.
- Co się tak gapisz? Zobaczyłeś ducha, czy jak?
Kaulitz jeszcze chwile się na mnie patrzył, a potem wreszcie się odezwał.
- Czy my się już nie spotkaliśmy?
- Niestety, tak.
- Jak to niestety? – spytał zdziwiony
- Wiesz, nie jestem Twoją wielbicielką, więc czemu mam się cieszyć z tego, że już kiedyś Cię spotkałam?
- Skoro mnie tak nie lubisz, to, co tu robisz? – zapytał unosząc brwi
- Pobiłam moją siostrę, która jest w was obsesyjnie zakochana i oprócz dwóch tygodni szlabanu, moi starzy wymyślili, że pójdę z nią na koncert.
Bill spojrzał na swojego brata i resztę zespołu.
- Zapomnijmy o tym wszystkim i zapoznajmy się. – powiedział Tom mijając brata i zwracając się w moją stronę.
- Eeeee, Tom! Ona upaprała mi koszulkę. – Bill wskazał na wielką mokrą plamę na środku swojej koszulki.
- Oj, nie przesadzaj. – odpowiedział dredziarz i machnął ręką odwracając się do mnie – Jestem Tom. Ten przewrażliwiony na punkcie swojej koszulki to Bill, a tam z tyłu stoi Georg i Gustav.
Przez chwilę stałam, myśląc o tym czy ujawnić swoje imię temu koszulkowemu popaprańcowi i reszcie, ale w końcu doszłam do wniosku, że później już się nie spotkamy, więc mogę im to powiedzieć.
- Nikki. – zwróciłam się do Toma – Nie Nicole. Po prostu Nikki.
- Fajnie. – uśmiechnął się
- Boże, jak on się słodko uśmiecha. – pomyślałam przez chwilę, ale od razu się skarciłam – Ty idiotko! Nienawidzisz go, zapomniałaś o tym?
Przez chwilę nikt się nie odzywał, aż w końcu przypomniałam sobie o Coli i mojej siostrze.
- No, dobra. Musze już iść do tego rozwrzeszczanego tłumu różowych Barbie, który na was czeka przed wejściem.
I odeszłam w stronę drzwi frontowych, zostawiając na tyłach budynku Toma i resztę kapeli.

- Co tak długo?! – naskoczyła na mnie Kelly kiedy stanęłam obok niej.
- Eeee…automat się zaciął.
- Aha. – powiedziała wyrywając mi niepełną puszkę Coli – A gdzie reszta ? – spytała upijając łyk
- To myślisz, że tylko Tobie się chciało pić. A ja to co ?
Kelly nie zdążyła już nic odpowiedzieć, bo wielkie metalowe drzwi rozwarły się z wielkim hukiem i cały rozwrzeszczany tłum skłębił się przy wielkim, łysym ochroniarzu, który sprawdzał bilety. Po jakiś 15 minutach dotarłyśmy do wnętrza wielkiej hali. Kelly zaczęła ciągnąć mnie jak najbliżej sceny przy tym nokautując połowę ludzi na sali. Wreszcie po wyczerpującej walce ze wszystkimi kończynami dziewczyn stanęłyśmy tuż przed sceną za metalowymi bramkami i na wpół łysym facetem z wielkim napisem ”Ochrona ” na odblaskowej kamizelce.

***

- No gdzie ten tata ?! - spytałam po raz sety siebie samą
Od pół godziny stałyśmy na parkingu. Debilce wcale, a wcale to nie przeszkadzało, bo w kółko gadała o tym, jaki to Bill jest śliczny, albo, jaki to on jest utalentowany, a ja marzyłam tylko o tym by mój ojciec wreszcie się pojawił i zabrał mnie od tej Billowej katarynki. Gdy upłynęło jeszcze 15 minut w końcu nie wytrzymałam.
- Jeszcze raz usłyszę imię Bill to pierwsze, co zrobię jak przyjedzie ojciec to rzucę się pod koła jego samochodu! – krzyknęłam, a echo mojego głosu potoczyło się po całym parkingu
To ją o dziwo uciszyło, aż do przyjazdu taty.
Gdy tylko zobaczyłam światła na asfalcie, ucieszyłam się jak małe dziecko na widok nowej zabawki.
- Wreszcie! - wrzasnęłam i podbiegłam do drzwi samochodu
Obydwie wsiadłyśmy do auta. Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu tata zapytał się nas o to, co jeszcze z tysiąc osób po nim powtórzy.
- Jak się bawiłyście?
Ja nawet nie zdążyłam otworzyć buzi by coś powiedzieć, a z ust Kelly wyleciało już całe wypracowanie na temat tego, że: „Bill jest śliczny w gazecie i telewizji, ale na żywo jest jeszcze piękniejszy”. Przez całą drogę rozwodziła się nad jego talentem, a ja tylko modliłam się żeby wreszcie dojechać i powstrzymywałam się od tego by nie wyrzucić jej przez okno. Gdy tylko weszłam do domu chciałam już iść na górę i zapomnieć o tym wszystkim, ale mama, która już od wkroczenia Kelly do domu słuchała wrażeń z koncertu zatrzymała mnie na schodach i spytała:
- A ty jak się bawiłaś?
Przez chwilę myślałam o uśmiechu Toma i o tym, że na koncercie bez przerwy puszczał mi oczko, a potem o tym, że upaprałam koszulkę Billa i uśmiechnęłam się w duchu.
- Dało się przeżyć. – odpowiedziałam i szybko pobiegłam na górę do mojego pokoju by jak najdalej uciec od Kelly, która już od jakiś dwóch godzin gadała tylko o Bill’u, a przede wszystkim od tematu : „jak bawiłaś się na koncercie”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanae
Administrator



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:08, 23 Wrz 2006    Temat postu:

Ejj no ja mujsze napisać to co Ci na blogu napisałamXD
W tej części to sie za szybko dzieje no bo co TH przed automatem?XD
Oni raczej sie przygotowują do konceertu,siedzą w garderobie tam maja picie itp(chybaxD)
No:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 19:29, 24 Wrz 2006    Temat postu:

Dzisiaj publikuję 4 część. Ta też jest mało prawdopodobna, ale kto by się tam czepiał takich szczegółów, no nie?

.:::Część 4:::.

Dwa tygodnie od pamiętnego koncertu otrzymałam wspaniałą wieść. Jedyną dobrą wiadomość, jaką matka przekazała mi, od kiedy się przeprowadziliśmy do Niemiec.
- Twoja siostra wyjeżdża na obóz. – powiedziała wchodząc do mojego pokoju dzień przed wyjazdem Kelly
- Wiem…nareszcie będzie wolna łazienka.
Mama zrobiła taką minę jakby spodziewała się tego, że padnę przed nią na kolana i zapytam się jej ze łzami w oczach: dlaczego?
- A na ile jedzie? – spytałam z nadzieją, że obóz potrwa co najmniej pół roku
- Na trzy tygodnie.
- No cóż, dobre i to – mruknęłam do siebie
Mama jeszcze przez chwilę stała na środku mojego pokoju wyraźnie czekając, aż powiem coś więcej, ale ja nadal milczałam, więc w końcu się poddała.
- Zaraz będzie obiad. – powiedziała i wyszła

***

Następnego dnia zeszłam na śniadanie, a tam mama ze łzami w oczach żegnała już swoją córeczkę. Kelly wyglądała jakby, co najmniej wyjeżdżała na rok, a raptem wybierała się na niecały miesiąc. Nasypałam sobie płatków i już chciałam iść na górę i zjeść tam w spokoju, ale dzisiaj po prostu spokój nie był mi pisany.
- A ty nie pożegnasz się z siostrą? – zwrócił się do mnie ojciec, który trzymał jedną z wielu walizek w ręku
Spojrzałam się na niego jak na wariata, ale ten tylko spojrzał na mamę i wyszedł. W końcu dla świętego spokoju podeszłam do siostry i objęłam ją, a ona o dziwo zrobiła to samo. Niby się nienawidzimy, ale gdy przychodzi, co, do czego to jednak pokazujemy, że mimo tych wszystkich sprzeczek i nieporozumień umiemy ze sobą żyć.
- Baw się dobrze. – powiedziałam i poszłam na górę

*

Siedziałam na kanapie przed telewizorem i wpatrywałam się w powtórkę wystawy psów, gdy nagle rozdzwonił się telefon.
- Ja odbiorę! – krzyknęłam i podbiegłam do szafki
- Słucham?
- Nikki?! To ja! Ciocia Nadine. Jest mama?
- Tak. Już ją podaje. – przysłoniłam słuchawkę ręką i wrzasnęłam przez cały dom – Mamo! Ciocia Nadine dzwoni i prosi Cię do telefonu!
Mama wyleciała z kuchni jak z procy i wyrwała mi słuchawkę. Ja nie chcąc słuchać o tym, że Sharon Stone ostatnio strasznie utyła, weszłam do kuchni i wzięłam paczkę chipsów i obżerając się po drodze, szłam do swojego pokoju.
Gdy tylko przypomniałam sobie ciocię Nadine od razu śmiać mi się chciało. Ciocia Nadine to siostra mojej mamy. Całkiem miła kobieta nie licząc tego, że ma obsesje na tle swoich stóp i zawsze śmierdzi formaliną. A jej mały synalek strasznie mnie wkurza. Kiedyś chciał mi zerwać ze ściany plakat Green Day. Skończył z głową między palikami w balustradzie moich schodów. Niech się przynajmniej cieszy, że go z nich nie zrzuciłam, bo do tego też jestem zdolna Wink.
Po zjedzonej kolacji, chciałam iść do łazienki i położyć się spać, bo byłam zmęczona jakbym nie wiem, co robiła, ale jak zwykle musiał mi ktoś przeszkodzić. Ten ”ktoś” to była mama. Weszła do mojego pokoju cała w skowronkach jakby, co najmniej dowiedziała się, że wygrała na loterii. Usiadła obok mnie na łóżku i zrobiła dziwną minę coś pośredniego między zadowoleniem, a obawą przed moją reakcją na to, co powie.
- Taaaak…? – spytałam zastanawiając się co takiego mogła usłyszeć od ciotki Nadine, że aż tak się przejęła
- Nie wiem czy się ucieszysz czy nie, ale muszę Ci to powiedzieć.
Wstęp do tej rozmowy wcale, a wcale mi się nie spodobał. Tak samo zresztą jak dalsza wypowiedź.
- Ciocia Nadine poprosiła mnie żebym popilnowała przez tydzień Adriana.
- CO?! Tylko nie mów, że się zgodziłaś.
- Musiałam. Za pomoc obiecała mi nowe próbki balsamu do ciała.
Zrobiłam wielkie oczy. Nie mogłam uwierzyć. Moja matka oddała tydzień mojego i tak już marnego życia za próbki balsamu. Będę musiała opiekować się paro letnim bachorem przez tydzień tylko po to żeby moja mama dostała próbki nowego balsamu do ciała. Nie wierze. Po prostu nie wierze w swoje szczęście. Wstałam i poszłam do łazienki nie odzywając się już ani słowem. Gdy wyszłam mama jeszcze siedziała w moim pokoju. Wreszcie się odezwałam.
- No dobra, ale jeśli choć raz zbliży się do mojego pokoju lub do mnie wrzucę go pod rozpędzony autobus. Tylko potem nie mów, że mam złe podejście do dzieci.
Mamie najwidoczniej to wystarczyło, bo rzuciła mi tylko dobranoc i wyszła.

Następnego dnia ciocia Nadine miała nam podrzucić Adriana. Tata nie cierpiał go tak samo jak ja, więc od rana siedział w swoim gabinecie i zakazał komukolwiek tam wchodzić do 21: 00. Też bym tak chciała, ale niestety wobec mnie matka zawsze była mniej wyrozumiała. Chociaż nie rozumiem tego, skoro i tak obiecała, że nie będę się nim zajmować to, dlaczego kazała mi czekać razem z nią na przybycie cioci i jej ”kochanego” synka.
Wreszcie pod dom zajechał biały ford, a mama podskoczyła i od razu podbiegła do drzwi wejściowych.
- Zaczyna się…- mruknęłam i bardzo powolnym krokiem poszłam za nią
Mama otworzyła, a przed nami stanęła bardzo ucieszona ciocia Nadine i ten cały Adrianek.
- Witaj kochana! – powiedziała ciotka i ucałowała się z mamą po czym spojrzała na mnie i wytrzeszczyła oczy
Patrzyła się tak na mnie przez chwilę, ale w końcu otrząsnęła się z szoku, jakim było zobaczenie mnie w podartych spodniach, spranej bluzie i nieuczesanych od rana włosach.
- Nikki, skarbie. – zwróciła się do mnie z uśmiechem na 32 zęby – Jak ty wyrosłaś! Coś niesamowitego! W ogóle nie przypominasz swojej siostry.
- I całe szczęście. – mruknęłam
- Co takiego? – spytała się mnie mama z wściekłą miną
- Nic, nic. – powiedziałam pośpiesznie, żeby nie było, że znowu ubliżam siostrze
Mama z ciocią jeszcze przez chwilę gadały, a potem Nadine pojechała zostawiając nam tego potwora. Ja jak tylko odjechała chciałam iść na górę i odizolować się od tego porypanego świata, który mnie otaczał, ale matka zatrzymała mnie w połowie schodów.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Do pokoju. Przecież mówiłaś, że nie będę zajmować się tym czymś – tu wskazałam na małego, który teraz aktualnie rozsiadł się na kanapie i włączył jakieś badziewne kreskówki
- To nie jest żadne ”coś” tylko twój kuzyn! – powiedziała siadając obok ”cosia”
- Tym bardziej nie zamierzam się z nim zadawać – odpowiedziałam i szybko popędziłam na górę za nim jeszcze matka zdążyła mi coś powiedzieć.

Po dwóch dniach od przyjazdu porąbanego kuzynka miałam go dość. Po pierwsze wszedł do mojego pokoju i zaczął skakać mi po łóżku. Jak to zobaczyłam naciągnęłam mu gacie na głowę na co moja matka powiedziała, że jeśli jeszcze raz coś takiego zrobię to da mi szlaban. A po drugie zaczepia mojego psa i teraz Aleks musi bez przerwy siedzieć u mnie w pokoju, bo ten wypierdek mamuta nie daje mu żyć. I to mają być wakacje? Jeśli tak, to walę to wszystko.
Dzisiaj dostałam kieszonkowe i zamierzałam iść do sklepu z płytami i kupić sobie nową płytę Korna. Już byłam przy drzwiach, kiedy matka mnie zaczepiła.
- Gdzie idziesz? – spytała mieszając coś w garnku
- Do sklepu z płytami.
Już chciałam wyjść, ale mama znowu mnie zatrzymała.
- To świetnie. Zabierzesz ze sobą Adriana.
- Że co proszę?! To już nie wystarczy, że siedzę z nim pod jednym dachem to jeszcze mam go gdzieś zabierać?!
Mama spojrzała się na mnie, a na jej twarzy malowała się wściekłość. Zawołała tego kocopoła i niestety byłam zmusza pójść z nim tam gdzie myślałam, że będę sama. Byliśmy już w połowie drogi do sklepu, kiedy kocopoł jęknął.
- Co ci? – spytałam i tak już wystarczająco wkurzona
- Nogi mnie bolą. – znowu jęknął
- Mogłeś ze mną nie iść. – mruknęłam – Wcale bym się nie obraziła gdybyś został w domu.
I tak szłam z jęczącym kocopołem u boku, aż do samego sklepu. Wreszcie, gdy weszłam do budynku byłam szczęśliwa, ale nie na długo. Poszłam do kategorii „metal”, zostawiając kocopoła przy kategorii „bajki dla każdego malucha”.
Szłam obok półki szukając płyty, ale nigdzie jej nie było.
- Świetnie. Akurat to, co ja chcę kupić to tego nie ma. – mruknęłam do siebie przeglądając teraz kategorie „rock” mając nadzieję, że może tam znajdę coś godnego uwagi.
- Słuchasz rocka? – usłyszałam za sobą głos
- Nie tylko tak dla jaj przeglądam płyty z rockowymi zespołami. – mruknęłam w odpowiedzi
Odwróciłam się, a przede mną stał nie, kto inny jak Tom Kaulitz.
- Świetnie. Jeszcze Ciebie mi brakowało do szczęścia.
- Nikki! Jak miło Cię widzieć! – powiedział uśmiechając się szeroko jakby tego ostatniego zdania nie usłyszał
Stałam rozglądając się za jego bratem „upaprana koszulka”.
- Jestem sam. – powiedział jakby wiedział o czym teraz myślę – Tego popaprańca nie ma.
- Jak miło, że popierasz moją opinię na temat swojego brata.
Odwróciłam się z powrotem do płyt, które przeglądałam mając nadzieje, że straszy Kaulitz się ode mnie odczepi, ale to było tylko, niespełnione marzenie.
- Czy uczepiłeś się mnie z jakiegoś konkretnego powodu, czy po prostu Ci się nudzi? – zwróciłam się do Toma, który teraz przeglądał płyty obok mnie
- Po prostu polubiłem Cię, a to, że się tu spotkaliśmy to już nie moja wina.
- No jasne. W najmniejszym nawet stopniu.
Dalej przeglądałam płyty, gdy nagle ktoś mi nadepnął z całej siły na stopę.
- Ała! – krzyknęłam, a prawie wszyscy w sklepie zwrócili się w moją stronę
Odwróciłam się by zobaczyć, kto mnie nadepnął i moim oczom ukazał się mały zgred, Adrian.
- Głupia jesteś! – powiedział
- Tak?! A ty jeszcze głupszy. – odrzekłam i odwróciłam się z powrotem w stronę płyt.
Zgred pobiegł tam z skąd przyszedł, a Tom patrzył się na mnie w pełnym zdumieniu. W końcu po minucie wgapiania się we mnie odzyskał głos.
- Co to było? – spytał
- To był mój wkurzający kuzynek, którego matka kazała mi zabrać razem ze sobą do sklepu. Moja ciocia, a jego matka gdzieś tam wyjechała i poprosiła moją mamę, żeby się nim zaopiekowała, a oczywiście mnie w udziale przypadł ten zaszczyt i teraz to ja muszę się z nim użerać. Także lepiej by było gdybym dziś dla odmiany nie spotkała Twojego brata, bo to byłby już chwyt poniżej pasa.
- O to nie musisz się martwić. Bill aktualnie siedzi sobie w naszym mieszkaniu i zapewne narzeka na swoje życie, albo próbuje napisać następną piosenkę.
I tak gadaliśmy sobie jeszcze przez jakieś piętnaście minut aż nie wybrałam płyty mojej drugiej ulubionej kapeli – Atfa.
- Nie wiedziałem, że słuchasz takiej ostrej muzy.
- Nic dziwnego przecież mnie nie znasz. – powiedziałam i skierowałam się w stronę kasjera
Zapłaciłam, złapałam za łapę Zgreda i wyszłam ze sklepu.
- Daleko mieszkasz? – spytał mnie Tom wychodząc razem ze mną ze sklepu
- Jakieś 20 minut spacerem stąd, a bo co? – spytałam podejrzliwie
- Bo pomyślałem sobie, że może Cię odprowadzę. Poobgadywalibyśmy jeszcze trochę mojego brata.
Przez chwilę milczałam, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Z jednej strony fajnie mi się z nim gadało, ale z drugiej to przecież Tom Kaulitz. Brat człowieka, którego nie cierpię najbardziej na świecie. No, ale w końcu, co mi szkodzi?
- No, dobra. – powiedziałam – Masz szczęście, Kelly wyjechała.
- Kelly…?
- Moja siostra. Gdyby zobaczyła, że Cię znam nie dałaby spokoju, ani Tobie, ani mnie.
- Aaaaaa, to ta, która tak kocha mojego brata?
- Tak. Wiesz, co ona zrobiła?
- Na pewno coś ciekawego.
- Namalowała sobie twarz Billa na ścianie, a obok niego powiesiła w ramce bilety na wasz koncert.
Tom na chwilę przystanął i spojrzał się na mnie. Wyglądał na lekko zdumionego głupotą mojej siostry.
- Bez komentarza. – powiedziałam gdy zobaczyłam, że już otwiera usta by coś powiedzieć
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Było słychać tylko jęczenie Zgreda, którego bolały nogi.
- Ile ona ma lat? – zapytał Tom przerywając ciszę
- Kelly? 17, ale momentami zachowuje się jak pięciolatek.
- A ty?
- W przyszłym miesiącu będę miała 16 urodziny.
- To świetnie. Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na imprezę?
- Taa, jasne.
Rozejrzałam się i zdałam sobie sprawę, że jesteśmy już na miejscu.
- O, to tutaj. – powiedziałam wskazując na biały dom po drugiej stronie ulicy.
- Fajne mieszkanko. – powiedział Tom i uśmiechnął się – Niech zgadnę to okno z czarnymi zasłonami jest Twoje?
- Tak. Skąd wiedziałeś?
- Przeczucie.
Doszliśmy do furtki. Zgred poleciał od razu do domu, ale ja jeszcze chwilę zostałam by pogadać z blondynem. Stałam i rozmawiałam z nim jak ze starym, dobrym przyjacielem, a znałam go raptem od niecałych dwóch godzin.
- Muszę już iść, bo moja matka zaraz mnie zawoła, a ja nie chcę potem wysłuchiwać jej zrzędzenia.
- Ok. To na razie.
I już chciałam iść, by zakończyć ten nie do końca koszmarny dzień, kiedy Kaulitz zatrzymał mnie.
- Poczekaj! Daj mi swój numer to ja Ci dam swój.
- No, dobra. – powiedziałam wyciągając swój telefon i zapisując numer Toma – Teraz będziesz mógł mnie złapać wszędzie. Niestety.
- Jak to niestety? – spytał zdziwiony
Ale ja już nic nie odpowiedziałam, bo moja matka wyszła i krzyknęła, bym przestała uskuteczniać te pogadanki i przyszła do domu.
- Muszę już iść, bo zaraz zacznie się ględzenie- mruknęłam i pobiegłam do domu.

Weszłam, rozebrałam się i chciałam przemknąć niezauważona do mojego pokoju, ale mama jak zwykle musiała mnie zauważyć.
- Nikki pozwól na chwilę! – krzyknęła z kuchni
- Wiedziałam. – powiedziałam i weszłam do kuchni – O co chodzi?
Mama powiedziała mi, żebym usiadła obok Adriana, który właśnie opychał się grzankami z serem. Po takim wstępie nie spodziewałam się niczego dobrego. Matka usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła:
- Powiedz mi Nikki. Kim był ten chłopak?
- Jaki chłopak? – spytałam jakbym o niczym nie wiedziała
- Przestań. Dobrze wiesz, o jakiego chłopaka mi chodzi. O tego, z, którym rozmawiałaś przed domem.
Przez chwilę zastanawiałam się czy powiedzieć, że to jeden z najsławniejszych chłopaków w Niemczech, ale zrezygnowałam z tej opcji.
- To był mój…kolega.
Mama przez chwilę wpatrywała się we mnie, po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- To wspaniale, że znalazłaś sobie przyjaciół. – powiedziała – Naprawdę cudownie. Nie mogłam patrzeć jak tak siedziałaś sama bez możliwości porozmawiania sobie z kimś w swoim wieku. Cieszę się, że znalazłaś sobie przyjaciela.
Szok. Spodziewałam się jakiegoś wykładu na temat tego, że jestem za młoda by zadawać się z chłopakami, a tu proszę. Jeszcze przez długi czas siedziałam przy kuchennym stole, aż w końcu się otrząsnęłam i poszłam do swojego pokoju.


Wiem. Mało prawdopodobne i tak dalej, ale może jednak się wam fajnie czytało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czarna
Administrator



Dołączył: 16 Lip 2006
Posty: 595
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: kolbuszowa city xD

PostWysłany: Nie 19:52, 24 Wrz 2006    Temat postu:

Wiesz co? Strasznie to wszystko schematyczne, ale - mimo obrzydzenia, które czuję po czytaniu takich i podobnych opowiadań - jakoś nie odrzuciło mnie od tej części. Przyznam, że nawet dobrze mi się to czytało... Popracuj trochę nad stylem i będzie git Wink.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 16:09, 25 Wrz 2006    Temat postu:

No to już teraz 5 część opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba. A i dzięki za szczere opinie, obiecuję, że będę starała się poprawić i popracować nad stylem mojego pisania Smile

.:::Część 5:::.

- No to na razie Nadine. – powiedziała mama żegnając swoją siostrę
Nareszcie potwór, który zatruwał mi życie przez ostatni tydzień odjechał w siną dal i mam nadzieję, że go nie zobaczę w najbliższym czasie.
- To, co teraz zamierzasz robić? – spytała mnie matka gdy ległam na kanapę i chciałam włączyć telewizor
- Miałam zamiar włączyć jakiś dobry film, a bo co?
- Nic. Po prostu myślałam, że spotkasz się ze swoimi przyjaciółmi.
Spojrzałam na mamę jak na wariatkę. Ja z reguły nie umawiam się z przyjaciółmi. Jeśli już to oni umawiają się ze mną, a ja i tak rzadko przyjmuję ich zaproszenie. Hm, a dlaczego? Może, dlatego, że ich nie mam.
- Taa…- mruknęłam kiedy mama z powrotem weszła do kuchni
Później, chociaż nie wiem czy to zrządzenie losu czy zwykły przypadek, ale zaraz potem rozdzwoniła mi się moja komórka. Na ekraniku mojego telefonu widniało imię ”Tom”.
- Halo? – odebrałam po chwili
- Cześć! – odezwał się głos po drugiej stronie
- Cześć, co tam? – spytałam wstając z kanapy i kierując się w stronę mojego pokoju
- A nic właśnie stoję przed Twoim domem i zastanawiam się czy sama wyjdziesz czy mam po Ciebie pójść.
Przystanęłam na schodach zdziwiona i zawróciłam. Weszłam do kuchni i wyjrzałam przez okno. Faktycznie stał przed furtką z komórką przy uchu i wpatrywał się w drzwi frontowe.
- No to skoro się upewniłaś, że mówię serio to może teraz wyjdziesz?
- No, dobra. – powiedziałam po krótkiej chwili – Już wychodzę.
Odłożyłam słuchawkę założyłam moją spraną bluzę i pomazane glany i już chciałam pociągnąć za klamkę, kiedy matka mnie zatrzymała.
- Gdzie idziesz, kochanie? - spytała z salonu, w którym właśnie oglądała swój ulubiony program
- Spotkać się z przyjaciółmi. Nie wiem, kiedy będę. – i wyszłam
Trzasnęłam drzwiami i dróżką skierowałam się w stronę Toma.
- Co ty tu robisz? – spytałam na wstępie zamykając za sobą furtkę
- Przyszedłem.
- No, co ty, a ja myślałam, że przyleciałeś.
- Przeceniłaś moje umiejętności. – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem
- To gdzie idziemy?
- Nie ucieszysz się, ale razem z Bill’em idziemy na imprezę i pomyślałem, że pójdziesz nami.
- Wiedziałeś, że się zgodzę?
- Nie. Raczej miałem taką nadzieję. – powiedział znowu szczerząc zęby
Po chwili marszu w milczeniu przerwałam ciszę.
- A co na to Bill?
- No, cóż. On nic nie wie.
- Co takiego?! – zapytałam i przystanęłam
Tom spojrzał na mnie, a w oczach ukazało mu się rozbawienie.
- Powiedziałem mu, że idę po taką fajną dziewczynę do towarzystwa.
- Świetnie. Założę się, że nie ucieszy się na mój widok. – powiedziałam i z powrotem zaczęliśmy iść
Szliśmy rozmawiając głównie o tym, jaka będzie reakcja Billa na mój widok. Po jakiś 30 minutach stanęliśmy przed wielkim wieżowcem, a Tom spojrzał na mnie i powiedział:
- To tutaj. Tu mieszkamy, a dokładnie na ostatnim piętrze.
- Trochę wysoko. – powiedziała i spojrzałam w górę
- Może i wysoko, ale za to jakie widoki.
Weszliśmy do holu, który pokryty był czerwonym dywanem. Na ścianach było pełno obrazków, a na stolikach stały wielkie wazony z kwiatami. Doszliśmy do wind, gdzie stał wielki łysy facet, który zapewne był ochroniarzem. Weszliśmy do windy, a Tom nacisnął przycisk z numerem „32”. Jechaliśmy i jechaliśmy. Wreszcie winda stanęła. Przede mną ukazał się wielki długi korytarz tak samo urządzony jak ten na parterze. Zaczęliśmy kierować się w stronę jedynych drzwi na tym piętrze. Na drzwiach widniał numer 300.
Tom otworzył i moim oczom ukazał się Bill rozwalony na kanapie przed telewizorem. Ja stałam za Tomem, więc Bill najwidoczniej mnie nie widział.
- No wreszcie!- powiedział i wstał z kanapy wyłączając telewizor – Szedłeś do niej z dobrą godzinę.
Wyszłam w tym momencie przed Toma, a Bill zrobił oczy jak pięć złoty.
- Co ona tu robi?!- spytał brata wskazując na mnie.
- Idzie z nami. – powiedział Tom jakby to było oczywiste
- Co takiego?! – spytał zdziwiony Bill – Kiedy coś takiego postanowiłeś?
- Kiedy po nią wychodziłem.
Bill jeszcze przez chwilę patrzył się na mnie jakby nie mógł uwierzyć w to, że tu stoję, po
czym powiedział :
- No, dobra miejmy to już za sobą.
Przez cały czas stałam nie odzywając się, ale w końcu nie wytrzymałam.
- Wiesz, co? Ja się o to wyjście nie prosiłam. Mnie też Tom zaskoczył tak samo jak Ciebie. Wcale o Twoje towarzystwo nie zabiegałam. Gdybym wiedziała wcześniej w ogóle bym tu nie przyszła, no, ale stało się. Więc przestań zrzędzić jak stara baba i chodź na tą imprezę i udawaj, że w ogóle mnie nie znasz, a będzie dobrze i dla mnie i dla Ciebie.
Bill przez chwilę stał jak wryty widocznie zszokowany takim obrotem sprawy, ale się zgodził.
Wyszliśmy z mieszkania i już kierowaliśmy się do windy, kiedy Tom stanął.
- Co znowu? – spytałam już troszeczkę zdenerwowana
- Zapomniałem zmienić czapkę. – powiedział zdejmując tą, którą miał już na głowie
- O Jezu jakoś przeżyjesz – powiedział Bill odwracając się do brata
- To nie zajmie dużo czasu. – powiedział Tom kierując się z powrotem do mieszkania – wy już zjedźcie na dół, a ja zaraz do was dołączę. Tylko nie pozabijajcie się beze mnie.
Odwrócił się i wszedł z powrotem do środka. Ja i Bill bez słowa przywołaliśmy windę i tak samo bez słowa zaczęliśmy zjeżdżać. Nagle winda zaczęła lekko kołysać.
- Co do…- zaczął Bill, ale nie skończył bo winda nagle huknęła powalając nas przy tym na ziemię i zatrzymała się
Bill szybko podniósł się z ziemi i nacisnął guzik parteru, ale winda ani drgnęła.
- Co się stało? – spytałam podnosząc się z ziemi przestraszona nie na żarty
- Nie mam pojęcia. Wygląda na to, że winda stanęła.- powiedział niezbyt inteligentnie
- Wow! Brawo za spostrzegawczość! – powiedziałam i zaczęłam klaskać
- Skąd mam wiedzieć, co się stało?! Nie jestem specem od wind!
- To widać na pierwszy rzut oka.- powiedziałam mierząc go od stóp do głów
- Skoro znasz się na tym to sama odpowiesz sobie na pytanie, „co się stało”. – powiedział siadając z powrotem na podłodze – Poczekajmy trochę to może winda sama ruszy.
- Ja bym na to nie liczyła. – mruknęłam i usiadłam obok Billa zdenerwowana jeszcze bardziej niż parę minut temu
Siedzieliśmy tak z dobre 10 minut kiedy komórka Billa się rozdzwoniła.
- To Tom. – powiedział i odebrał
Aparat był ustawiony na głośno mówiący więc mogłam wszystko usłyszeć.
- Gdzie wy jesteście? Skręciliście gdzieś po drodze tą windą? – spytał Tom wyraźnie rozbawiony swoim żarcikiem
- Ha, ha bardzo śmieszne. – powiedziałam do telefonu
Bill zignorował mnie i przeszedł do sedna sprawy.
- Winda zatrzymała się między piętrami i za Chiny nie chce ruszyć, więc może byś przestał żartować i zadzwonił po straż pożarną by nas stąd wyciągnęli.
- No dobra. Tylko potem nie mów, że nigdy ci nie pomagam.
- Tom? – spytałam
- Tak?
- Dzwoń- krzyknęłam, a Bill odłożył słuchawkę – No to, co. Twoja teoria o samym ruszeniu windy coś się nie sprawdziła – powiedziałam z ironią
- Zawsze musisz być taka?
- Jaka?
- Irytująca.
- Gdy jestem w Twoim towarzystwie? Zawsze! – odpowiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.
Po pół godzinie:
- Ja tu zwariuję albo padnę na klaustrofobię.
- Czy mogłabyś wreszcie przestać mędzić i usiąść na tyłku? To Twoje ciągłe łażenie mnie wnerwia.
- Nie, nie mogłabym – powiedziałam stojąc przed Kaulitzem
- Jesteś niemożliwa.
- A Ty wkurzający
- Ja?!! Ja wkurzający?!!
- TAK!
- Ja przynajmniej nie łażę jak jakiś pomyleniec w klatce.
- Halo? Wiadomość z ostatniej chwili. Ja jestem w klatce.
- Aha. Czyli przyznajesz też, że jesteś pomyleńcem?
- Zamorduje- powiedziałam
Rzuciłam się na Kaulitza i zaczęłam miotać nim po całej windzie.
- Przestań wariatko!
- Odszczekaj to !
- Dobra odszczekuję tylko mnie puść.
Dałam za wygraną i puściłam Kaulitza.
- Wariatka – mruknął
- Chcesz powtórkę?
- Nie! Cofam to, cofam!
Bill wyciągnął komórkę i zadzwonił do brata.
- Halo? – rozległ się głos z drugiej strony przerywany jakimś mlaskaniem
- Tom, czy Ty coś jesz?
- Tak zamówiłem sobie pizzę, za długo to już wszystko trwa. Zgłodniałem.
- Zamówiłeś sobie pizzę?! Zamówiłeś sobie pizzę?!! Ja też jestem głodny, jestem zamknięty z wariatką. O, mój Boże, ta wariatka też jest głodna. Ta wariatka też jest głodna ! Jestem zamknięty z głodną wariatką, a ty spokojnie na dole zajadasz sobie pizzę? Jak mnie szybko nie wypuszczą to wepchnę Ci do gardła tą Twoją czapkę razem z pizzą i dopilnuję żebyś się udławił.
Minęło jeszcze pół godziny:
- Kiedy ta straż przyjedzie?
- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że niedługo, bo zdycham z głodu.
- Chyba już nici z tej imprezy…
- A, co myślałeś, że jak się stąd wydostaniemy to jak gdyby nigdy nic pójdziemy sobie na imprezę?
- No, przecież ty jesteś taki, imprezowicz, więc myślałam, że taki drobiazg jak zatrzaśnięcie w windzie cię nie powstrzyma – zakpiłam
Chwilę siedzieli w milczeniu, po czym Bill wyciągnął komórkę i wykręcił numer swojego brata.
- Wezwałeś straż?
- Tak jakąś godzinę temu.
- To co oni robią tak długo? Remiza jest raptem dwie przecznice stąd. Jadą tutaj przez Francję?!
- Nie po drodze wezwali ich do pożaru. Pytali czy osoby w windzie są na coś chore i czy istnieje ryzyko wystąpienia zgonu jak im powiedziałem, że to tylko para narwanych nastolatków to powiedzieli żebym was uspokoił a oni przyjadą jak ugaszą pożar.
- O, to może pojedziesz sobie upiec kiełbaski do tej pizzy?! Bo bardzo dobrze ci poszło uspokajanie i nie jesteś nam potrzebny.
- O, świetny pomysł. Już lecę. Wam też usmażyć? Że też sam na to nie wpadłem. Pewnie już najlepszy żar ugasili, ale może da się jeszcze coś przypiec.
- Jestem spokrewniony z idiotą. – mruknął i odłożył słuchawkę

Zaczęłam gorączkowo przeszukiwać torbę.
- A Ty, co? Szukasz tam drabiny strażackiej czy może kuzyna strażaka??
- Nie zawodowego mordercy. – warknęłam – Możesz się uciszyć?
- A co zgubiłaś kompas i teraz musisz się skupić, bo inaczej się tam zgubisz?
- Nie, idioto coś sobie przypomniałam – a po chwili wydobył się ze mnie okrzyk triumfu – Ha! Mam znalazłam. Jednak mój małpiszon-kuzyn się na coś przydał. Ha, ha.
- A co? – zapytał zaintrygowany Bill
- Jak będziesz grzeczny to się podzielę. – powiedziałam wyjmując brązową torebeczkę
- Będę, przyrzekam – powiedział Kaulitz już niemal klęcząc
- Kiedy był u mnie ten dzieciak czyli mój małpiszon-kuzyn, musiałam go przekupywać słodyczami i przypomniałam sobie że zostało mi jeszcze trochę mini rogalików nadziewanych karmelem. Jest akurat po cztery na głowę, chcesz??
- Pytanie. Jasne że chcę. – powiedział już wyciągając rękę w moją stronę
- Ale obiecasz że będziesz grzeczny i przestaniesz się mnie czepiać. - powiedziałam
- Tak mi kichy marsza grają, że nawet cię będę przenosił przez kałużę na rękach.
- No, nie przesadzajmy. Takiej bliskości nie wymagam. Rozejm??
- Jasne. Rozejm. – powiedział i podaliśmy sobie ręce
Gdy zajadaliśmy się rogalikami do głowy przyszła mi pewna myśl :
- Może jednak go polubię? Nie, na pewno nie. To przez to, że jestem głodna tak już majaczę.
Gdy skończyliśmy jeść rogaliki rozległ się hałas. Przez chwilę nie wiedzieliśmy co się dzieje gdy winda lekko się zatrzęsła i delikatnie zaczęła opadać w dół. Mijaliśmy kolejne piętra, aż wreszcie kabina zatrzymała się na parterze, a ja cała uradowana „wyfrunęłam” z windy i ucałowałam wielki czerwony dywan. No, może nie do końca, ale byłam tego bliska…

Mam nadzieję, że się podobało...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanae
Administrator



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:07, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Hahahaha pamietam jak sie lałam z tej częscixD
To było booskie^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 18:47, 01 Paź 2006    Temat postu:

Dzisiaj szósta część opowiadania. Mam nadzieje, że się spodoba, a jak nie no to...cóż wasz problem XD.

.:::Część 6:::.

Przez dwa tygodnie po przygodzie z windą miałam uczulenie na Kaulitzów. Dowiadywałam się, co u nich tylko po przez czasopisma i telewizje nie żebym była specjalnie zainteresowana, a Tom od czasu do czasu przysyłał mi kretyńskiego sms’a. Dziś miałam wyjątkowy spokój. Rodzice dla odmiany od rana się mnie nie czepiali, Aleks zwinął się w kulkę u mnie w pokoju i nawet nie mruknął żeby z nim wyjść. Postanowiłam, więc wykorzystać tak pięknie rozpoczęty dzień i zrobić coś koło siebie. Nie żebym zamieniała się tam w jakieś Barbie, ale wypada od czasu do czasu oczyścić twarz, a także moje włosy zaczęły przypominać wysuszone siano. Zaczęłam, więc od obcięcia połamanych pazurów. Ukradłam Kelly maseczkę na zniszczone włosy, która dla osiągnięcia efektu musi być na głowie przez około godzinę jak wyczytałam z pudełka. Siedziałam przed lustrem z plasterkiem na nosie i właśnie nakładałam zieloną paciaję na twarz, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Tak, wiedziałam, że to zbyt piękne żeby było prawdziwe. Za długo miałam święty spokój. Pewnie mama coś ode mnie chce. Mam wyrzucić śmieci, albo kupić kilo pomidorów lub jeszcze coś głupszego. Szarpnęłam za klamkę i już miałam zacząć wrzeszczeć, że nigdzie nie pójdę, lecz ku mojemu zdziwieniu za drzwiami wcale nie było mamy. Wręcz przeciwnie. Na korytarzu przed moim pokojem stali bliźniacy Kaulitz, którzy na mój widok zastąpili wyraz radości na grymas rozbawienia, a z twarzy Bill’a można było nawet wyczytać zniesmaczenie.
- Co ty masz na twarzy dziewczyno?! Jak się nie lubi szpinaku to można go po prostu wyrzucić, a nie nakładać go sobie na twarz. – powiedział Tom ze złośliwym uśmieszkiem, a następnie parsknął mi w twarz histerycznym śmiechem
- Nie przesadzaj, w zielonym jej do twarzy. Zresztą bardziej bym się martwił gdyby było brązowe. Wtedy trudniej byłoby ustalić jego pochodzenie. – dorzucił złośliwie Bill
- Ale z tym plastrem to już przesadziłaś. Jak się ma pryszcza na nosie można go zamaskować korektorem, a nie nakładać sobie plaster na pół twarzy. – skwitował Tom
Dopiero teraz otrząsnęłam się i stwierdziłam, że takiej uwagi nie mogę zostawić bez własnego komentarza.
- Nigdy nie widziałeś kobiety, która oczyszcza sobie pory?! A jak przeszkadza ci rozmiar tego plastra to nawet nie chcę wiedzieć, co się ukrywa pod Twoją czapką. Zresztą mogliście mnie uprzedzić to nie robiłabym z siebie stracha na wróble.
- Nie miej do nas pretensji to twoja mama nas wpuściła.
- Była bardzo zadowolona, że wreszcie odwiedza Cię ktoś z grona przyjaciół. – powiedział Tom
- Dokładnie. I jeszcze nam powiedziała, że chyba jesteś w złym humorze, bo cały dzień nie wychodzisz z pokoju, więc wymyśliła, byśmy zrobili Ci niespodziankę i powiedziała jak trafić do Twojego pokoju.
- Gdybyśmy wiedzieli, że masz na twarzy pół szpinaku z wczorajszego obiadu to na pewno zostawilibyśmy Cię z nim sam na sam.
- Bardzo zabawne, Tom. Możecie już wejść, bo co do szpinaku to zaczyna mi się wżerać w twarz i musze go szybko zmyć, bo chyba dodali do niego jakiegoś kwasu.
Kazałam rozgościć się bliźniakom, a sama wystartowałam do łazienki. Zmywałam to cudo pięć minut, a kiedy wreszcie zeszło ku mojemu przerażeniu odkryłam, jakiego spustoszenia dokonało. Faktycznie pod plastrem nos był całkiem czyściutki, ale w miejscu gdzie zdążyłam nałożyć maseczkę wystąpiła jakaś bordowa wysypka. Ze zgrozą na twarzy porwałam pudełko i zaczęłam czytać etykietę ze skutkami ubocznymi. Odkryłam, że u osób uczulonych na kiwi może wystąpić tymczasowa wysypka. No i proszę wyszło mi bokiem udawanie Barbie. Już nigdy w życiu nie nałożę niczego na twarz, czego bym sama nie zrobiła. Ale chwila moment ile to już minęło czasu od nałożenia maseczki na włosy?! O mój Boże! Półtorej godziny, trzeba to natychmiast zmyć. Kazali trzymać włosy z nałożoną maseczką pod ręcznikiem. Kiedy go zdjęłam pierwsze co mogłam stwierdzić to, to, że maseczka przybrała konsystencję zaprawy murarskiej. Po około siedmiu minutach udało mi się to zmyć. Teraz tylko muszę przeczytać, jakie są skutki uboczne przedawkowania maseczki na włosy. Pierwsze cztery linijki były w porządku, ale oto jak brzmiała ostatnia: jeśli maseczkę przetrzymuje się na włosach zbyt długo może wystąpić tymczasowe odbarwienie włosa.
Dobra to jeszcze nie katastrofa. Fakt, że maseczka miała kolor niebieski, ale teraz uzmysłowiłam sobie, że może być coś gorszego od niebieskich włosów. Dwóch 16-latków przebywa bez nadzoru przez 15 minut w moim pokoju. W ciągu 15 minut przebywania z jednym z nich w windzie doszło do rękoczynów, a teraz przebywa ich tam dwóch i to w dodatku w towarzystwie wszystkich moich rzeczy. Nie zważając na wysypkę na mojej twarzy i niebieskie włosy rzuciłam się pędem z powrotem do mojego pokoju. Moim oczom ukazał się piękny obrazek. Bill właśnie czytał mój pamiętnik siedząc okrakiem na moim ukochanym krześle, a Tom buszował w mojej szufladzie z bielizną wywalając jej zawartość na łóżko.
- Tom! Co ty do cholery jasnej wyprawiasz?! Odłóż moje stringi!!!
- Dobra, dobra tylko nie gryź! – krzyknął Tom podnosząc ręce do góry z miną niewiniątka
Kiedy odwróciłam się w stronę Bill’a on już zasłaniał się moim pamiętnikiem.
- Oddawaj to!!! – wrzasnęłam wyrywając młodszemu moją własność
Dopiero teraz, kiedy udało mi się odrobinę opanować sytuację Tom dojrzał kolor moich włosów.
- Co to za dziwaczny odcień? Jeśli chciałaś ufarbować włosy wystarczyło powiedzieć Bill’owi. On jest lepszy w tych sprawach od Ciebie, a już na pewno nie zrobiłby Ci niebieskiego koloru. Co ty w Anie z Zielonego Wzgórza się bawisz?
- Nie! Dla Twojej informacji starałam się zadbać o moje włosy!
- O to nieźle Ci wyszło! Możesz być stylistką w jakimś punkrockowym klubie.
- No sory! W reklamach nie opowiadają, że maseczka do włosów farbuje na niebiesko! A Ty, czego się szczerzysz Bill?! Tobie też niebieski nie odpowiada?
- Nie, niebieski jest spoko. Mnie zastanawia purpura na Twojej twarzy. Takiego dużego plastra to nigdzie nie znajdziesz.
- To już uczulonym na kiwi nie można być, tak?!
- Nie no można, oczywiście, ale skoro jesteś na nie uczulona to, po co kładłaś sobie je na twarz?
- Aaaaaa, szkoda gadać i tak Ci nie przetłumaczę.
W tej sekundzie Aleks wstał i wybiegł z pokoju. Dopiero po chwili zrozumiałam, dlaczego. Z dołu dobiegły odgłosy witania i lamentów mojej mamy. Wyjrzałam z pokoju i zrozumiałam, co się stało. Kelly wróciła! Już słychać było z daleka te same zdania „ jak ty wyrosłaś córeczko” bla, bla, bla…tylko co ja mam teraz zrobić z bliźniakami. Przecież ta wariatka gotowa jest ich zjeść. Szczególnie, że mama na pewno jej wspomniała, że mam gości to zapewne zaraz wpadnie jak furia.
Boże, co ja mam zrobić, co ja mam zrobić?! Myśl dziewczyno, myśl! Balkonu nie posiadam, szafa jest za mała, a na dodatek jest ich dwóch. Na domiar złego zamiast zasłon mam żaluzje w oknach. Zostaje tylko jedno rozwiązanie. Muszę ich wcisnąć pod łóżko. Tylko ten przydługi Bill będzie wystawał jak nie głowa to nogi i jeszcze ta czupryna Toma. Jak ja ją tam upchnę? Dlaczego rodzice nie kupili mi podwójnego łóżka?! Pewnie żebym nie miała za wygodnie, albo żebym nie mogła upychać pod nim bliźniaków płci męskiej. Będzie im pewnie niewygodnie, ale wszystko jest lepsze od spotkania twarzą w twarz z moja siostrą.
Weszłam z powrotem do pokoju, zamknęłam drzwi i z furią w oczach powiedziałam do Bill’a:
- Pod łóżko! Won!
Bill się lekko zdziwił, a Tom wypalił.
- Spokojnie siostrzyczko skoro chciałaś być ze mną sam na sam to wystarczyło go po prostu wyprosić.
- He, he bardzo śmieszne. Jak on się tam ułoży to ty do niego dołączysz.
- Co Ci odbiło? Zawsze po dziesięciu minutach rozmowy kierujesz gości pod łóżko? Ilu już ich tam jest? Pomieścimy się wszyscy razem?
- He, he. Nie po, dziesięciu, ale po dwudziestu. A teraz marsz pod łóżko. Jeszcze mi podziękujecie. Jesteście chudzi to jakoś się zmieścicie. I ani słowa tam ani mru, mru.
W końcu chłopaki posłuchali i z wielkim zdziwieniem wepchnęli się pod moje łóżko. Swój triumf zawdzięczam chyba tylko temu, że moje oczy przybrały kolor mojej wysypki. Jak tylko ostatni dred zniknął pod łóżkiem, drzwi mojego pokoju otworzyły się szeroko.
Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stanęła nie tylko Kelly i moja mama, ale także moja daleka kuzynka, której nie widziałam przez dwa lata, Jo. Kelly od razu wypaliła:
- Mama mówiła, że masz gości i to w dodatku facetów.
Po mnie Jo poznałam, że weszła jej w słowo. Starając się nie wybuchnąć śmiechem powiedziałam:
- Już wyszli.
Mama na to:
- Nie widziałam żeby wychodzili.
- Wyszli oknem. W końcu to nie wysoko.- i błagalnie spojrzałam w stronę Jo
Niech, że ona coś wymyśli. Jo chyba zrozumiała, o co mi chodzi, bo od razu powiedziała:
- Ciociu tak dawno nie piłam Twojej wspaniałej zielonej herbatki, zaparzyłabyś mi?
Mama od razu jak zaczarowana powiedziała:
- Ależ moje kochanie, już biegnę.
I wtedy ku zdziwieniu wszystkich obecnych spod mojego łóżka doszło donośne kichnięcie. W tym momencie nawet Jo zrobiła dziwną minę. Ale nie ma sytuacji, z jakiej by nie wybrnęła.
- O rany! Jakże mi burczy w brzuchu. Tak dawno nic nie jadłam. Kelly chodźmy na dół mama już na pewno pokroiła ciasto i zaparzyła herbatę. I przecież musimy jej pokazać tą śliczną bluzeczkę, jaką kupiłaś sobie na obozie.
Twarz Kelly rozpromieniła się. Jo użyła magicznego słowa „bluzeczka”, a Kelly jak wytresowany szczeniaczek pobiegła na dół. Jo odczekała aż Kelly będzie na tyle daleko by jej nie słyszeć i powiedziała:
- Jesteś mi winna przysługę, a Twój kolega ma ciekawe buty. – mrugnęła patrząc w stronę wystającej spod łóżka stopy Toma.

Fajnie się czytało???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanae
Administrator



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:12, 07 Paź 2006    Temat postu:

hahahaha ta część też mi się stgrasznie podobała ale i tak czekam na kolejną część na twoim blogu...któą to juz? 25?Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akemi




Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 19:08, 07 Paź 2006    Temat postu:

Oki, no to dzisiaj już 7 część mojego opka. Jak na razie nikt mi nie kazał przestać pisać pod karą śmierci, więc dzisiaj publikuję następną część...

.:::Część 7:::.

Gdy Jo wyszła z pokoju szybko wyciągnęłam bliźniaków spod łóżka. Byli cali w kurzu i z lekko zszokowanymi minami.
- Jezu, co to było?! – powiedział Tom otrzepując paprochy ze swojej czapuni
- Moja siostra, Kelly, fanatycznie zakochana w was idiotka.
- To faktycznie lepiej było siedzieć pod łóżkiem niż spotkać to monstrum.
- Mów za siebie. – powiedział Bill ocierając oko
- Zwariowałeś czy co? Od kurzu padło Ci na mózg?
- Nie, tylko nie siedząc pod łóżkiem nie oberwałbym w oko.
- A co Nikki wyhodowała pod łóżkiem zabójczego gremlina?
- Wypraszam sobie. – powiedziałam na swoją obronę
- Nie gremlina i nie Nikki tylko ty i Twoje dredy!
- Co ty chcesz od moich włosów? Lepiej zrób porządek ze swoimi.
- Moje nie wybijają ludziom oczu.
- Chwila! Stop! – krzyknęłam – Nie skaczcie sobie teraz do gardeł. To nie czas ani miejsce. Jak będziecie tak hałasować to Kelly was usłyszy, a jeszcze trochę będzie was słychać na sąsiedniej ulicy.
- No, dobra, dobra. Tylko, co teraz mamy zrobić??
- No, właśnie się zastanawiam jak was wyprowadzić stąd żeby nikt was nie słyszał ani nie widział, ale wy mi w tym nie pomagacie!
- Może tak dla odmiany po schodach, bo w Twojej opowieści wyszliśmy przez okno. – i już Bill chwytał za klamkę
- Zwariowałeś?! Kuchnia i salon są za blisko schodów. Mogliby was zauważyć. Zresztą ze względu na Twoje buty narobiłbyś za dużo hałasu.
- A co ty znowu chcesz od moich butów?!
- Co ja chce?! Mają tyle sprzączek, że dzwonią jak uprzęże w saniach u Św. Mikołaja.
- Nie bądź taka mądra. Lepiej spójrz na swoje.
- No przepraszam, ale jak ja tupie swoimi glanami nie grozi mi atak Kelly i jej różowych warg. – odparłam złośliwie
- Możecie dać sobie wreszcie spokój?! Bo teraz was słychać na następnej przecznicy. Zresztą już sprawdziłem i z okna nie jest tak wysoko. Damy radę.
- Dobra, dobra już idę. Tylko musisz nam coś jeszcze obiecać, Nikki.
- No niby, co?!
- Że poznamy jeszcze tą dziewczynę, która uratowała nam skórę. – powiedział Bill
- No właśnie. I proszę Cię, nie farbuj więcej włosów na niebiesko. Nie do twarzy Ci jest w tym kolorze.
- Tobie też zaraz nie będzie do twarzy z moją pięścią na Twoim nosie.
- Ha, ha, jakie zabawne. – powiedział Tom wyskakując przez okno.
Zaraz potem Bill zrobił to samo.
- Nikki! – krzyknął Tom
- Co znowu? – spytałam wychylając się przez okno
- Zdzwonimy się. Przecież musimy urządzić jakąś imprezę na Twoje urodzinki.
- Ty mi lepiej już nic nie urządzaj. Ostatnio jak mnie zabierałeś na imprezę wylądowałam zatrzaśnięta w windzie z Twoim bratem.
- Jasne, jasne. Na razie, mała. – mrugnął i razem z bratem zniknęli za płotem.

Kiedy tylko zniknęli mi z pola widzenia zeszłam na dół, żeby podziękować Jo i zjeść kawałek ciacha. Cała moja rodzinka już zapomniała, że miałam gości. Byli właśnie zajęci ćwierkaniem nad moją siostrą. Dzięki temu mogłam swobodnie odciągnąć kuzynkę na bok i trochę z nią pogadać. Nie zadawała zbędnych pytań, z czego byłam niezwykle zadowolona. Kiedy opychałam się ciastem zastanawiałam się czy czasem bliźniacy faktycznie nie wymyślą czegoś dziwnego, które będą już za trzy dni. Chyba do tego czasu nie zmrużę oka.
Właściwie przez większość czasu żyłam w lekkiej trwodze, ale kiedy to już przeddzień urodzin nie otrzymałam woskowej figury z podobiznami bliźniaków, albo jeszcze czegoś ciekawszego, stwierdzałam, że mogę odetchnąć z ulgą. Żadnych zatrzaśniętych wind, wzywania straży pożarnej i wyjadania resztek po kuzynie. Całkiem normalne, spokojne dni.
W dzień urodzin obudził mnie niemiłosierny hałas. Jakby czołg jeździł mi po głowie. Wygrzebałam swoją rozczochraną czachę spod kołdry i rozejrzałam się by się upewnić, że po moim pokoju nie jeździ jakieś zaciężne wojsko. Ale nie. Nawet najmniejszego czołgisia nie było, a byłam zbyt leniwa by podnieść się, wyjrzeć przez okno i sprawdzić czy aby na pewno nie demontują mi domu od spodu. I wtedy usłyszałam.
- Nikki wstawaj i chodź tu szybko!
- Nie to się nie dzieje naprawdę. – mruknęłam do siebie – Może jak zarzucę poduszkę na głowę do pójdzie to precz.
Lecz niestety były to tylko marzenia. Wołanie nie ustawało, więc w końcu musiałam porzucić krainę snów i zwlec się z łóżka. Nie obyło się oczywiście bez wyprawy poszukiwawczej w celu odnalezienia pantofli, bo jeszcze nie do końca zdążyłam otworzyć oczy.
Kiedy wreszcie wylazłam z pokoju z miną mordercy, fryzurą strzygi i ubraniem pięciolatka. Bo nadal twierdzę, że koszula nocna, którą dostałam od rodziców była kupiona w sklepie dla dzieci. Oni się oczywiście upierali, że nie, lecz ja uważam, że misie i clowny nie powinny znajdować się na piżamie dla 16-latki. Bo tak od dzisiaj trzeba na mnie mówić. Szesnastolatka. Już chciałam powiedzieć, „czego?”, ale się powstrzymałam. Zamiast tego z moich ust wyszły dźwięcznie słowa „słucham mamusiu?”. Tak przesłodzone, że aż mdłe.
- Musisz pokwitować odbiór przesyłki. – powiedział tata, który też wyglądał na obudzonego i zaskoczonego i wcale nie miał lepszej fryzury ode mnie.
- Jakiej przesyłki?
- Tego nie wiem. Idź do mamy, czeka na Ciebie na zewnątrz.
Kiedy wyszłam już wiedziałam co mnie obudziło. Przed domem stała gigantyczna, ciężarówa. Nawet teraz wydawała dziwaczne dźwięki. Zaczęłam się zastanawiać jak to coś skręciło w tak wąską uliczkę, a wtedy ujrzałam przerażającego dostawcę. Facet wyglądał jak Conan Barbarzyńca, ale twarz miał raczej podobną do Frankensteina. Już myślałam, że na rozpoczęcie 16 roku życia dostanę gips na nogę i kołnierz ortopedyczny na szyję. Byłam o tym przekonana, bo Conan sunął wielkimi krokami wprost na mnie. Nie wiedziałam czy w ogóle mnie widzi.
- Panna Nikki Fabelei*? – wydudnił na mnie Conan
Tak do końca nie wiedziałam czy mówi czy może na mnie wrzeszczy. Ale stwierdziłam, że nie warto pozwolić, żeby za długo czekał na odpowiedź.
- Tak jest zgadza się. – już chciałam powiedzieć panie generale.
- Proszę pokwitować odebranie przesyłki.
Podpisałam świstek, który mi podetknął pod nos i z lekkim drżeniem zapytałam:
- Co to za przesyłka? – widząc rozmiary Conana spodziewałam się jakieś bazooki lub wyrzutni rakietowej w ostateczności miotacza ognia
Ku mojemu zdziwieniu Conan przybrał miły wyraz twarzy i wyćwierkał niemal anielskim głosem.
- Podwójne łoże z drewna wiśniowego i szyty na zamówienie materac. Teraz ja z kolegą wniesiemy przesyłkę tylko proszę wskazać gdzie ją mamy postawić.
W ciężkim szoku i z dziwną miną zaprowadziłam Conana do mojej sypialni. Tam stwierdził, że łoże się nie zmieści, jeśli będzie tam stało moje stare łóżko. Pośpiesznie zdjęłam moją pościel, rzuciłam na biurko, a Conan jedną ręką szarpnął mój materac wziął pod pachę i zniósł na dół, po czym wrócił po stelaż. Ja jak najszybciej uprzątnęłam bajzel, jaki pozostał, a za chwilę Conan i jego pomocnik goryl wnieśli moje nowe łóżko. Wówczas mogłam rozpakować, zawinięty w papier grubaśny materac.
Na jego wierzchu widniało czarne, wyhaftowane logo zespołu Tokio Hotel, a pod spodem autografy wszystkich jego członków także wyhaftowane. Gdyby ktoś w tej chwili zrobił mi zdjęcie dostałabym nagrodę Nobla za najgłupszą minę świata. Wyglądało to następująco:
Pół pokoju było zajęte przez wielkie łoże obok stała szesnastolatka w dziecinnej piżamie w rękach trzymała podarty papier i z przekrzywioną głową patrzyła się tępo w swój nowy materac. Nagle u szczytu łóżka dostrzegłam coś jeszcze. To była kartka urodzinowa, a w niej życzenia i podpis : „ To żeby było nam wygodnie kiedy znowu upchniesz nas pod łóżkiem” łóżkiem niedbały dopisek Bill’a : „ Tak, i w opiece moich oczu”.
Stałam tak przez dobre pięć minut. Patrzyłam to na kartkę to na łóżko, aż w końcu się otrząsnęłam i spojrzałam na zegarek. Była 7:12 rano w sobotę 26 sierpnia w moje urodziny.
Prychnęłam do siebie, wzięłam pościel z biurka i rozłożyłam się na moim gigantycznym materacu zakrywając siebie i swoją debilną piżamę moją starą kołdrą. I zasnęłam jak niemowlę, a chłopaków za budzenie mnie o świcie ochrzanie później.

*Fabelei – (z niem.) Opowiastka

Co prawda trochę krótka, no ale mam nadzieję, że i tak ujdzie w tłoku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanae
Administrator



Dołączył: 22 Lip 2006
Posty: 616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:03, 08 Paź 2006    Temat postu:

Haha pamiętam że ta częśc też mi się podobała xD
Wszyscy jak już wcześniej mówiłam za szybko się dzieje no ale wiesz^^"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Tokio Hotel Strona Główna -> Wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin